niedziela, 31 marca 2013

radosnych Świąt

Jezus Zmartwychwstał!

Alleluja!


Zegary dzisiaj powariowały, niektóre same się poprzestawiały, niektóre czekają, aż ktoś się nad nimi zlituje. Właściwie nie powinnam się dziwić, bo Noc to była niezwykła. Noc, podczas której Jezus powstaje z martwych.
I żyje.
Na przekór logice i nazwanym prawom natury.






A w naszych sercach prawdziwa radość i świąteczny nastój.




Radosnych Świąt!

piątek, 29 marca 2013

tajemnica

Emocje nam towarzyszące przez cały dzień są trudne do opisania.

Od radości, wręcz euforii, naszej małej, radosnej i niezwykle empatycznej dziewczynki, Średniej Niesforki, która dzisiaj obchodzi swoje już piąte urodziny po ból, żal, rozpacz, gdyż dziś Dzień Męki Pańskiej.

Ból tym większy, że otrzymaliśmy smutną wiadomość o śmierci Mamy naszego Przyjaciela a Babci małej dziewczynki, która już jest bardzo bliska memu sercu, a za kilkanaście dni pewnie będzie jeszcze bliższa, gdyż będę miała przywilej towarzyszyć jej przez życie jako matka chrzestna.

Ból tym bardziej niezrozumiały, gdyż  Pan powołał do siebie Proboszcza naszej parafii, a powołał go, gdy ten był "na posterunku" - w konfesjonale, tuż przed Obrzędami Męki Pańskiej.

Tajemnica życia i śmierci.

Z wiarą w zmartwychwstanie.

Droga z życia do śmierci ku Życiu.

przystań na Przystani

Przystanęłam dzisiaj na Przystani.
Zachwyciłam się tam tym, co napisała Małgosia.

I tam dzisiaj zostanę.


czwartek, 28 marca 2013

zaskoczonam?

Pragnę wyciszenia, spokoju, skupienia, a tu ... live!

Wiadomo, dzieci to dzieci, więc harmider w domu nieustający, nie mówiąc o porządku ;) Wszak porządek jest dla każdego wrażeniem estetyczny. Ja wzrokowiec, chociaż i tak nie aż tak wrażliwy, jak moja Mama, lubię, kiedy wszystko jest na swoim miejscu i jeszcze udekorowane. Natomiast dla naszego Najstarszego Niesfornego Aniołka, który jest kinestetykiem i słuchowcem, rozwalone zabawki, gry, klocki zupełnie nie przeszkadzają, chyba że gniotą w plecy lub w cztery litery. I tak się mocujemy ze sobą o definicję porządku i ładu. Przecież lepiej jest mieć pod ręką zabawkę, skoro tak jest wygodniej.
Tylko Średnia Niesforka wykazuje cechy wzrokowca, bo czasami sama z siebie zadba o wygląd otoczenia. Najmłodszy natomiast, jak to on, miga się jak tylko może i wyszukuje ciągle to nowe wymówki. Tylko dyskutować mógłby cały czas.


Wiele rzeczy staje na przeszkodzie. Zbyt duże kolejki w sklepie, ludzie bardziej nerwowi, najbliżsi irytują, wszystko na przekór oczekiwaniom i wyobrażeniom.  Zaskoczonam, jakbym nie wiedziała, że tak może być ;)
Po kilku awanturkach domowych, robię kilka głębokich wdechów i szukam w sobie odrobiny łagodności, żeby to przetrwać i żeby podzielić się nią też z innym. Z różnym skutkiem mi wychodzi, czasami wręcz nie wychodzi.

Ale nie będę rezygnować;)
W końcu na nikogo nie mam takiego wpływu, jak na siebie ;)



wtorek, 26 marca 2013

droga krzyżowa

Termometry wskazywały tylko - 20C, ale odczuwało się - 70C. I jeszcze przenikliwy wiatr.
Nie przeszkodziło to jednak wielu ludziom przyjść i iść, i towarzyszyć, i odnajdywać się: wśród tych, co płakali, wśród Weronik, wśród gapiów, wśród Szymonów i wśród tych, co wyrok wydali oraz tych, co przybijali...

To była niezwykła droga krzyżowa.
Pomiędzy blokami, po osiedlu.
Pełna refleksji, zadumy, również łez.

Droga krzyżowa, na której nie zabrakło również prawdziwych szyderców, co z okien krzyczeli i wyśmiewali. Nie wiem, czy tego chcieli, ale bardzo urealnili to wydarzenie. Z jednej strony żal, z drugiej - świadomość, że to było i jest właśnie tak.

Najważniejsze by teraz z Nim być. Po prostu być.





poniedziałek, 25 marca 2013

priorytety

Nasz przyjaciel i kolega redakcyjny już z samego rana potwierdził mi, jakie powinnam mieć priorytety w najbliższym tygodniu. W końcu to Wielki Tydzień. A TU jego niezwykle inspirujące refleksje.

Jakże szczęśliwe były nasze Babcie i Prababcie, które nie były zmuszone pracować zawodowo. Które mogły w tym czasie odpowiednio się przygotować  i dom, i domowników do przeżywania tych ważnych wydarzeń i Świąt Wielkanocnych.

Z własnego domu wyniosłam mus sprzątania! Jak pewnie większość czytających tego bloga.
Nie znosiłam tego, gdy posprzątana szafka z butami była ważniejsza niż to, czy się spóźnię na próbę grupy przygotowującej śpiew  i adorację w Wielką Sobotę, albo gdybym miała nie pójść roznieść paczek  starszym ludziom z naszego punktu Caritasu. Starałam się więc ze wszystkim zdążyć i wyrobić.  Bo bardzo chciałam dać coś z siebie, aby ten czas ubogacić. Bo miałam przekonanie, że jestem w stanie wnieść coś dobrego od siebie dla innych. Czułam, że to jest moje ważne zadanie. I miałam też to szczęście, że tych moich darów nikt nie odrzucił. A to motywowało.


W naszym domu nie ma generalnych porządków przed świętami.  Sprzątamy tak, żeby było schludnie i odświętnie, na miarę swoich możliwości i sił. Gdyż sprzątanie domu, w którym są małe dzieci, jak to kiedyś wyczytałam na FB, to tak, jakby myć im zęby podczas jedzenia czekolady.

Kwiatami więc udekorujemy dom.  I nie będzie mazurków, pasztetów, galaret i własnej, robionej szynki ;)

Będę się za to wyciszać, otwierać oczy, uszy, serce. I będę przystawać. Mam nadzieję, że nie sama.

Taki mam plan i takie są moje priorytety.

sobota, 23 marca 2013

niech Ci się wiedzie

Zebrana rodzinka w komplecie oraz Pablowa z Pablówną, troszkę przed czasem, ale z wielkim przejęciem, uroczyście świętuje urodzinki Średniej Niesforki. To wszystko dzięki mojej Młodszej Sisterce, albo przez Młodszą Sisterkę, która tylko na kilka dni nas odwiedziła.

I chociaż to urodzinki Niesforki, cały czas myślę o Sisterce.

Przecież wcale nie musiała wyjeżdżać tak daleko. Nie musiała, ale chciała. Odnalazła się tam, pewnie trochę tak, jak ja z dala od Rodziców, Brata, Przyjaciół, Znajomych. A skoro ja tak tęsknię za Wrocławiem, za ludźmi tam mieszkającymi, to jak ona musi tęsknić z tej Anglii dalekiej. Mam w końcu zdecydowanie bliżej do Centrum Świata.

Gdy tylko była blisko, zawsze mogłam na nią liczyć. Nawet w te ostatnie dni, gdy mnie unieruchomiło, wszystko ogarnęła.
I ma taki niezwykły dar włączania dzieci do wszystkich zajęć. Nawet, gdy wydają się niebezpieczne i za bardzo czasochłonne.

Gdy wyjeżdżała późnym wieczorem, z trudem łzy powstrzymywałam. A ten krótki czas mi uświadomił, jak bardzo za nią tęsknię.

Sisterko, niech Ci się dobrze widzie!

piątek, 22 marca 2013

nadzór

Podczas gdy ja odwiedzam lekarzy, Młodsza bierze sprawy w swoje ręce. Wszak jutro zjedzie się do nas cała rodzinka. Powodów do świętowania przecież nie brakuje, no chociażby ten, że nie za często nas w Polsce odwiedza, a drugi powód, to urodzinki naszej Niesforki, troszkę przyspieszone, ze względu właśnie na zacnych gości.

Niezbyt politycznym będzie przyznać się do tego, że sama siedzę, a mili Goście, głównie Młodszą Sisterkę mam na myśli, przygotowują przyjęcie, robią zakupy, gotują, sprzątają. Zastanawiam się nawet, czy nie zaproponować Młodszej jakiegoś wspólnego biznesu. Ja będę oczywiście prezesem i będę nadzorować pracę ;P

Grunt, to dobra organizacja pracy ;P


Tylko niech przestanie mnie już boleć.

czwartek, 21 marca 2013

korzonki

Ledwie się ruszam, lecz według badań wykonanych w szpitalu, jestem okazem zdrowia. I całe szczęście. A ten unieruchamiający ból jest po porostu wyrazem mojej tęsknoty za wiosną. Postanowiłam bowiem uaktywnić się o tej wytęsknionej porze roku i wypuścić korzonki.
Wypuszczanie korzonków okazuje się być jednak bardzo, bardzo bolesnym stanem.

Podana w szpitalu kroplówka na chwil kilka poprawiła mi samopoczucie, lecz przez nią nie zdążyłam  powitać chlebem i solą mojej Młodszej. Na szczęście powitała się sama ;)

A teraz patrzę z zazdrością, jak wraz z Moim Mężem świętują jej przyjazd dobrym winkiem. A żeby im za wesoło nie było, to właśnie włączam film, do którego kilka osób na Wymuszonym Blogu zachęcało, o tytule niezwykle optymistycznym "Sala samobójców".

Upss, jestem ostrzeżona, że .... delikatnie mówiąc .... trudny, ale oni nie. Ale wspólnie chyba będzie łatwiej.







środa, 20 marca 2013

szklane domy

Okien w domu mam zdecydowanie za dużo. Mam wrażenie, że mieszkam w szklanym domu. Ale to jedyny okres w roku, kiedy mam radochę z mycia okien. Mam potrzebę wyraźnego widzenia świata, gdy wiosna.
Bo przecież już jest, nieprawdaż?

Niestety, okna znowu tylko w części umyte, gdyż ból pleców pokrzyżował plany.  Tak duży, że właśnie nie mogłam wstać z fotela, aby odebrać telefon.
Zaczynam rozumieć powiedzenie, że gdy obudzę się któregoś dnia i stwierdzę, że mnie nic nie boli, to będzie znaczyło, że nie żyję.

I muszę się spieszyć, żeby umieścić tego posta o niczym, bo bateria w laptopie zaraz się wyczerpie, a po zasilacz musiałabym wstać, a nie mogę.

A kąpiel słoneczna była dzisiaj cudowna ;) i bardzo się cieszyłam, że mieszkamy w szklanym domu.

poniedziałek, 18 marca 2013

na froncie

Na dywanie prawdziwe pole bitwy.
Znaleziony w piwnicy karton okazał się skrzynią pełną skarbów. Wszystkie Niesforki oraz Dziekuś ustawiają figurki. Jedni atakują drugich, drudzy pierwszych. Kosynierzy saperów, artylerzyści piechotę, sanitariusze ledwo nadążają z opatrywaniem ran. Oficerowie z dokumentami pod pachą niosą nowe rozkazy.

Żołnierzyki mają prawie 40 lat :) Nieźle się trzymają, jak na swój wiek ;)
Dziwiło mnie to, że Teściowa trzymała te gadżety dla potomnych, a potomni rzeczywiście się tym bawią. Mojemu Mężowi aż oko błysnęło na widok tych zabawek.

Akcja przenosi się do podziemia, znaczy się pod stoły. Próbują mnie namówić do wspólnej zabawy, ale nie daję się wciągnąć w akcję na froncie.

Ja nie mam żadnych zabawek z dzieciństwa, nawet nie bardzo pamiętam, czy miałam jakieś ulubione. I tak musiałam się większością, o ile nie wszystkimi, dzielić z rodzeństwem, a szczególnie z Młodszą.

Pamiętam natomiast, że Młodszej bardzo się podobały takie zasuszone głowy ryb, głównie szczupaków.
Zawsze takie chciała mieć. Z braku szczupaków, postanowiła zasuszyć jakieś inne, nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to były głowy szprotek.
Wędzonych ;)

Nic nie wiedziałam o samodzielnym podjęciu realizacji marzenia przez Młodszą dopóty, dopóki odurzona nieznośnym zapachem w naszym pokoju, nie znalazłam rybich głów w trakcie suszenia.
Tyle tylko, że suszone były w całości.
I na dodatek w woreczku ;P
Miałam ochotę wyzwać ją wtedy na pojedynek, albo wytoczyć jakieś cięższe działa. Skoro przetrwała bez ścinania głowy, to chyba musiał zostać podpisany jakiś rozejm.
I całe szczęście, bo nie miałabym się dzisiaj z czego śmiać ;)

Na dywanie nastąpiło chwilowe zawieszenie broni. Dziekuś wyszedł właśnie do domu, a reszta wraca do kartonowych okopów. Czas na odpoczynek, chociaż sanitariusze mają pełne ręce roboty.

A mnie prześladuje zapachowe wspomnienie ściętych głów.


 

sobota, 16 marca 2013

młodsza

W domu poranne poruszenie. Zbieramy się. Jedziemy do Wrocławia.

Przecież dzisiaj takie małe święto.
W nocy przyjechała moja młodsza Sisterka.
Mam nadzieję, że już się wyspała, Rodzice ją na pewno dobrze nakarmią.
Przyjedzie też mój Brat z bratankami.
Niesforki podekscytowane, bo zobaczą się z młodszą kuzynką.
Oj, będzie się działo!

Sisterko!
Zaraz będę ;)


P.S.
Obym tylko gorączki z tego przejęcia nie dostała.

czwartek, 14 marca 2013

a czas ucieka

Serce mi zawsze mocniej bije, gdy mam możliwość odwiedzenia, choćby na chwilę, Wrocławia.

Tak bardzo chciałam tam dzisiaj być i załatwić to, co trzeba było załatwić oraz załatwić to, co chciałam załatwić, że denerwującą wydawała mi się troska Mojego Męża o to, czy na pewno muszę tam jechać, skoro nie tak dawno, po prostu, źle się czułam.

Ale przecież nie od dziś wiadomo, że jak motywacja słuszna jest, to i mobilizacja również ;)

Załatwiwszy wszystkie potrzebne sprawy udałam się na chwilę do pewnego centrum handlowego, gdzie przy samym wejściu zaskoczył mnie mała budka. Punk wymiany książek "Przynieś swoją, weź moją". 

Niestety, nie miałam żadnej swojej przy sobie, bo chętnie bym ją wymieniła na jedna z tych, która tam była. Tym bardziej, że wymowna była nad wyraz, gdyż już z okładki uśmiechał się do mnie Tata Mojej Przyjaciółki. A książka była z jego poezją.
Wiedząc o tym, że we Wrocławiu będę w godzinach pracy normalnych ludzi, nie uprzedzałam QŃQMa, że będę, ale od razu zadzwoniłam z dużym wyrzutem sumienia, że tak mało czasu mam na to piwo z nią właśnie.

Cieszę się jednak niezwykle z krótkiego spotkania z Rodzicami i z Osobą, która okazało się, że bardzo mnie rozumie ;)


I cała ta podróż do Wrocławia odbyła się też po to, abym sobie mogła pojeździć po mieście komunikacją miejską.
Pominę w szczegółach to, jak szukałam właściwego peronu na przystanku tramwajowym i o tym, jak mi autobusy odjeżdżały, a ja już myślałam, że będę musiała na Dworzec biec, bo nie wiem, w kótrym miejscu wsiąść do autobusu;) Tak to jest, gdy od kilku lat, ten wielki przystanek na środku Placu Grunwaldzkiego, objeżdża się tylko autem dookoła.

Po dużym wysiłku udało się jednak, a wsiadając do autobusu wydawało mi się, że czas się zatrzymał.

A w środku pełno studentów ze słuchawkami w uszach, notatkami na kolanach, w małych grupkach rozmowy, śmiech. Radosne twarze młodych, ambitnych ludzi. Jak wyprowadzałam się z Wrocławia, to byłam prawie w ich wieku, trochę po studiach.  Poczułam się przez chwilę, jakby to było wczoraj. I taki błogi nastrój trwał, lecz jedna ze studentek stanęła koło mnie i złapała się tego samego uchwytu co ja, i ..... po rękach zobaczyłam różnicę wieku. Myślę, że 15 lat.

Jakby wczoraj, a już tyle lat ;)




środa, 13 marca 2013

historyjka

Popadłam w lekką depresję z powodu uświadomienia sobie swoich własnych słabości i swojej niemocy. Mój Drogi Mąż twierdzi, że gdy mówi do mnie, to jakby koło mnie.
To znaczy, że wymaga ponownego zweryfikowania, co jest dla mnie ważne, albo nawet bardziej Kto.
Muszę przypomnieć sobie swoją hierarchię wartości. Żeby nie skupiać się na drobnostkach, które w krzywym zwierciadle mogą przybrać niewłaściwe wymiary.

I z brakiem entuzjazmu przeglądam to, co nowego na FaceBooku u znajomych słychać i kolega umieścił ciekawą historyjkę, którą Wam również tu umieszczę.

A dla mnie była niczym ożywczy prysznic z rana.

Więc do kawki historyjka:

 Na jednej z uniwersyteckich auli, profesor filozofii stanął przed swoimi studentami i położył przed sobą kilka przedmiotów.

Kiedy z
aczęły się zajęcia, wziął spory słoik i wypełnił go po brzegi dużymi kamieniami. Potem zapytał studentów, czy ich zdaniem słój jest pełny, oni zaś potwierdzili.

Wtedy profesor wziął pudełko żwiru, wsypał do słoika i lekko potrząsnął. Żwir oczywiście stoczył się w wolną przestrzeń między kamieniami. Profesor ponownie zapytał studentów, czy słoik jest pełny, a oni z uśmiechem przytaknęli.

Następnie profesor wziął pudełko piasku i wsypał go, potrząsając słojem. W ten sposób piasek wypełnił pozostałą jeszcze wolną przestrzeń. Ostatni raz zapytał się studentów czy ich zdaniem słój jest pełen. Wszyscy chórem odpowiedzieli, że tak..

W końcu profesor wyjął spod biurka dwa piwa. Otworzył je i wlał sprawnie do słoika.

„Teraz” – powiedział profesor, chciałbym byście przyjrzeli się dokładnie temu słojowi. Przedstawia on Wasze życie...

Kamienie – to ważne rzeczy w życiu: Wasza rodzina, Wasza druga połowa, Wasze dzieci, Wasze zdrowie, Wasza życiowa Pasja. Gdyby nie było wszystkiego innego, Wasze życie i tak byłoby wypełnione.

Żwir – to inne, mniej ważne rzeczy: praca, pieniądze, mieszkanie albo samochód.

Piasek symbolizuje rzeczy mało ważne i często bezwartościowe.

Jeżeli najpierw napełnicie słój piaskiem, nie będzie już miejsca na żwir, a tym bardziej na kamienie.

Dlatego jeśli nie włożymy kamieni jako pierwszych, później nie będzie to możliwe..

Tak jest też w życiu..
Jeśli poświęcicie całą Waszą energię na drobne rzeczy, nie będziecie jej mieli na rzeczy istotne.

Dlatego ważne jest, by zadać sobie pytanie: co stanowi kamienie w moim życiu? Następnie włożyć je jako pierwsze do słoja i dbać o nie. Zostanie Wam jeszcze dość czasu na inne sprawy.

Dlatego spędzajcie czas z rodzicami i Waszymi rodzinami. Odwiedzajcie dziadków, zabierzcie dziewczynę na obiad.
Zważajcie przede wszystkim na kamienie – one są tym, co się naprawdę liczy. Reszta to piasek.” – powiedział profesor.

W pewnym momencie, jedna ze studentek podniosła rękę i zapytała się, co oznaczało piwo.

Profesor uśmiechnął się i odpowiedział: „Cieszę się, że o to spytałaś.
Piwo, mówi nam to, że bez względu na to jak zapełnione może wydawać się nam nasze życie, to zawsze powinno być w nim miejsce na kilka piw w gronie przyjaciół...




tłum. maciejjacob dla „The Human Experience – Poland."
Zródło: Temprell Nothingham Jewelry Store

poniedziałek, 11 marca 2013

empatia

Już nawet nie chce mi się biadolić, że ledwo z przeziębienia się wykurowałam i Mąż też, i Niesforki również, a dziś mam znowu nowego kaktusa w gardle i głowę jakby za małą. Albo za duży mózg.
Zbyt wiele myśli jednocześnie się rozpędziło i nie mogą sobie znaleźć miejsca. Ale kiedy ciało w niemocy, to trudno znowu te myśli poukładać, albo chociaż ujarzmić.

Mam nadzieję, że nie potrwa to długo, bo zaległości robią się zdecydowanie za duże.

Średnia Niesforka mówi do mnie z przejęciem: "Ty sobie odpocznij mamuś, a ja wszystko zrobię."

Nie da się ukryć, że mnie znowu rozczuliła i zachwyciła.
Tak bardzo potrafi się wczuć w drugiego człowieka.

sobota, 9 marca 2013

jak tu wygląda

Dom doprowadzony do stanu "jak tu wygląda?!", próbuję od rana ogarnąć. Jednakże stan jest tak tragiczny, że czego się nie dotknę, wymaga to natychmiastowej interwencji i dokładnego sprzątania. Nie mam na to wystarczająco dużo sił dzisiaj, więc robię plan "małych kroczków". Po kolei, pokój po pokoju, piętro po piętrze. Prace będą trwały przez tydzień.

Zapytała mnie niegdyś Okruszyna, czy ktoś mi pomaga przy sprzątaniu domu, odpowiedziałam jej, zgodnie z prawda, że tak. Mój Mąż.
Tyle tylko, że ledwo wykurowawszy się i w stanie prawie zdrowym, wybył wczoraj do stolicy w delegację i go nie ma w chwili, gdy chętnie bym z pomocy skorzystała.
Nawet Niesforne Aniołki po doprowadzeniu do porządku swojego rewiru, jakieś takie ciche dzisiaj, mało przeszkadzające, zgodne, jakby nie chciały za bardzo na siebie zwracać mojej uwagi. Jakby nie chciały, aby spotkanie ze mną wywołało konieczność podjęcia dodatkowych prac ;)
Sprytne bestie.

I gdy już, po ciężkiej i wyczerpującej pracy,  usiadłam właśnie do lektur niezwykle wciągających, zaskoczył mnie dzwonek do drzwi, a w drzwiach Mój Drogi Mąż, który zerwał się ze szkolenia.
I od razu zauważył: "Jak tu pięknie wygląda!" Oczywiście wcześniej się przywitawszy ;)




piątek, 8 marca 2013

podchodzimy pod górkę

Tkwienie w rozpaczy wcale mi nie odpowiada, wiec zbieram się w sobie i wiem, że mam pokłady sił, żeby bardziej się starać.

Nie mam nic przeciwko nauczycielom, żeby była jasność. Darzę ich dużym szacunkiem i nigdy nie dyskredytowałam w oczach dzieci ich decyzji. Chociaż czasami były mało sensowne, ale wiem, że nie jest łatwo od razu zareagować w sposób właściwy i nie jest łatwo opanować emocje, gdy jest presja czasu, klasy, chwili.

Niedawno nabyłam drogą kupna w prawdziwej księgarni ;) tomik wierszy Joanny Kudłowicz "Wiersze dla duszy" i dzisiaj go otworzyłam, i od razu trafiłam na taki:

Nauczycielom...

Nauczycielu! Ślepy "kreciku"
podążający własnym tunelem -
nie wpychaj uczniów w ciemność piaszczystą,
bo tak nie godzi się z przyjacielem.

Nauczycielu! Pokochaj dzieci!
Nie ograniczaj ich swym nawiasem!
Czarna tablica jest białą plamą,
gdy m loda dusza tęskni za lasem.

Nauczycielu! Nie patrz z wściekłością,
jeśli usiedzieć w miejscu nie mogą.
Trudno jest ciało utrzymać w ryzach,
gdy mózg wyruszył nieznaną drogą.

Nauczycielu! Otwórz swe oczy,
byś mógł prócz czubka własnego nosa,
dostrzec najpierwsze twórcze milczenie -
wsłuchaj się w trele młodego kosa!

Nauczycielu! Wybacz, gdy czasem
udają łotrów, by się obronić
przed poniżeniem, przed pięścią w serce...
Chcesz ciszy? Zatem po cóż sam dzwonisz?!

Nauczycielu! Pomyśl o uczniach,
którym jest trudno stanąć w szeregu.
Gdy zaczniesz swoją musztrę poranną -
oni uciekną na piątym biegu!

Nauczycielu! Czas byś zrozumiał -
na twoją mądrość ich przyszłość czeka!
Cóż po "papugach", które tekst klepią
lub po robotach, zamiast człowieka?

Nauczycielu! Czym twe nauki,
gdy dla twórczości w nich miejsca nie ma?
Zdania na pamięć, pachnący zeszyt -
to uczy pracy, lecz nie - myślenia!

Nauczycielu! Einstein powiedział
mądrze: "... od wiedzy znacznie ważniejsza
jest wyobraźnia'! Czy ją posiadasz?
A czy rozumiesz sens tego wiersza?

Nauczycielu! Nie łam bezkarnie
prawa własności na wzgórza szczycie:
STOP! WSTĘP WZBRONIONY! TEREN PRYWATNY!
Dzieci są ludźmi i mają - Życie!

Nauczycielu! Ty najprawdziwszy,
którego oczy prawdy istnieją!
Wiem, że samotnie płyniesz okrętem
pod presją morza, lecz... żyj nadzieją!

Nauczycielu! Ty najprawdziwszy -
dziecięcy uśmiech wart jest cierpienia!
Kto kocha dzieci, ten ma i duszę,
bo tylko dusza zna ich marzenia!


I biorę to również do siebie ;)

Ale przecież to nie Dzień Nauczyciela, tylko Dzień Kobiet i  wszystkim Paniom składam serdecznie życzenia!

Oby Wasza Kobiecość była dostrzegana każdego dnia!


 


czwartek, 7 marca 2013

dół

To jeden z takich dni, gdy dopada Cię rezygnacja, bo zbyt dużo rzeczy nie wychodzi.

Wróciłam z tak zwanej wywiadówki, na której dowiedziałam się, że nasz syn nie powinien się tak zachowywać. Powinien zachowywać się inaczej. Ale nie ma podpowiedzi, jak to uzyskać, jaki program zastosować, który element wymienić?

Jestem zrezygnowana, bo nie mam w tej chwili prostego rozwiązania. Oczekiwania wobec nas są duże, on ma się inaczej zachowywać, a ja muszę na to wpłynąć. Tylko co jest przyczyną tego zachowania?

Składam więc puzzle układanki. Widzę, że wpływ ma na to drużyna piłkarska i niespełnione ambicje, chęć wyróżnienia się, w sumie duże poczucie humoru, ale wykorzystywane nieodpowiednio.
A oprócz tego wybuchowy charakter, nieopanowane emocje, łatwość wpadania w gniew.

Z głową kwadratową, ale z nadzieją, pocieszam się, że damy radę.
Bo kto mu pomoże, jak nie my, rodzice.
Przecież to miłość bezwarunkowa.

A oprócz tego, że ma od czasu do czasu napady takiego zachowania, to wszystko jest dobrze.
Jest oczytany, aktywny, świetnie liczy, bardzo zaangażowany, koleżeński i uczynny.

Taki Niesforny Aniołek ;)

wtorek, 5 marca 2013

albo albo

Sytuacje ekstremalne powodują, że człowiek może znacznie więcej niż mu się wydaje. Doceniam pracę Męża w domu zazwyczaj dopiero wtedy, gdy zaniemoże (?), tzn. gdy dopadnie go przeziębienie i rzeczywiście najlepiej by było, gdyby się do nikogo nie zbliżał. We dwójkę jednak łatwiej, raźniej i szybciej.

Całe szczęście, że ja już wydobrzałam po zeszłotygodniowej grypce i mam na tyle dużo energii, że jestem w stanie być albo kierowcą, albo sprzątaczką, albo pielęgniarką, albo kucharką, albo "żywicielką" rodziny ;), albo ....

Jednym z trudniejszych, według moich wyobrażeń, obowiązków była wizyta u stomatologa z Najstarszym Niesfornym Aniołkiem. Jeszcze rok temu to było wyzwanie. Tym razem zaskoczył mnie, Dżastinę - lekarkę, no i sam siebie. Dostał wybór: borowanie ze znieczuleniem prywatnym albo znieczuleniem na NFZ. Wybrał to na NFZ, czyli z kołysanką "aaaa kotki dwa".
Znaczy się bez znieczulenia.
Na koniec Dżastina postanowiła go nagrodzić i położyła przed nim jakiś tam gadżeciki i malowankę mówiąc: "Wybierz sobie albo to, albo to".
Niesforek, pomyślawszy, odpowiedział: "Biorę gadżecik, a malowankę wezmę albo dla brata, albo dla siosty".

:P

Chyba dobry wybór.


poniedziałek, 4 marca 2013

lustro

Najstarszy Niesforny Aniołek stanął sobie koło Taty i robi dokładnie wszystko to, co on i dokładnie, jak on. Wszyscy jesteśmy rozbawieni i wprowadzeni zostaliśmy w radosną atmosferę.

Parę chwil później proszę tegoż Najstarszego, żeby mi pomógł i ubrał młodszego brata.  Zabrał się do wykonania zadania ochoczo, z entuzjazmem, ale po chwili, z drugiego pokoju dobiegają mnie już podirytowane głosy, bo okazuje się, ze Najmłodszy nie współpracuje już tak ochoczo, jak ten, który chce mu pomóc.

Chęć wypełnienia obowiązku, a właściwie mojej prośby, u Najstarszego jest jednak duża, że zaczyna podnosić głos i używa sformułowań, których normalnie nie używa. 

To, co usłyszałam i ton w jakim wypowiedział, spowodował, że już chciałam wkroczyć do akcji w obronie Najmłodszego i z reprymendą dla Najstarszego.

Już się zapowietrzyłam, lecz na szczęście dotarło do mnie, że to co słyszę, to właściwie moje słowa, mój ton i moje sformułowania, których używam, gdy Najstarszy nie chce ze mną współpracować, a ja nalegam. Przyznam szczerze, że okropne!

I są to takie reakcje, które, będąc dzieckiem, słyszałam od mojej Mamy. I wtedy powtarzałam sobie, że ja tak nigdy nie będę się odnosić do dzieci, ani do nikogo. Tyle tylko, że w sytuacji, gdy emocje już dominują, stosuję schemat, który najlepiej znam. I to właśnie ten, którego nie znoszę. Powielam zachowania, którymi nasiąkłam za młodu, niczym skorupka.

Włącza się zatem czerwone ostrzegawcze światło!!!
 Dobrze, że byłam w drugim pokoju i było to zbyt daleko, żebym mogła od razu zareagować, więc oszczędzam reprymendę Najstarszemu Niesforkowi, który przecież chciał pomóc i zwracam się, mimo wszystko, spokojnym głosem i nawet z lekkim uśmiechem do Najmłodszego: "Widzę, że nie chcesz pomocy brata, ubierz się zatem sam :)"

Najmłodszy szybko przeanalizował, że wcale nie pójdzie mu tak sprawnie samodzielne ubieranie i zmienia zdanie. Woli, gdy Brat mu pomoże.
Na szczęście ten ciągle jeszcze chciał i spokojnie mu pomógł.

Chciałabym, żeby powtarzane gesty i reakcje to były te, które powodować będą uśmiech i wprowadzać będą radosną atmosferę, tak jak zabawa z Tatą w lustro.

sobota, 2 marca 2013

wyspy

Podczas gdy niektórzy ma Wyspach ciężko pracują, a niektórzy budują relacje z synem, który samodzielnego życia uczy się również na Wyspie, my pakujemy kilka niezbędnych akcesoriów i też wyjeżdżamy.

Podekscytowana jestem, bo podróż chociaż niedaleka, to mam nadzieję, że będzie bardzo budująca. Już sam fakt przebywania w najwspanialszym mieście na świecie, takiej mojej wyspie tęsknoty, spowoduje doładowanie akumulatorów, a wizyta u rodziców sprawi radość nie tylko mi, ale też Niesforkom. Koniecznie wspomnieć muszę tu o spotkaniu z kilkoma zaprzyjaźnionymi rodzinami, dzięki którym nie czujemy się jak rozbitkowie na bezludnej wyspie wśród trudnych wód i niebezpiecznych prądów oceanu cywilizacji.


To takie spotkania w realu zaliczane do tych bezcennych.

Miłego weekendu wszystkim życzę :)

A ponieważ słońce dziś się do nas też uśmiecha, to niech to będzie słoneczny, radosny i uśmiechnięty weekend. Taka wyspa małego relaksu.

:) :) :)

piątek, 1 marca 2013

podium



Wczorajsze zabawy animowane przez Najstarszego Niesfornego Aniołka skończyły się niezwykłymi owacjami i brawami oraz robieniem zdjęć na podium.
Najpiękniejsze jest to, że sami w trzy sekundy wymyślili, zrobili i fotki sobie załatwili.
Głównym szefem zamieszania był oczywiście Najstarszy, a to bardzo mnie cieszy, bo to znaczy, że doświadczony zimowym wyjazdem nabrał pewnych umiejętności i organizuje zabawy w sposób bardzo przemyślany. Od początku do końca.

Czasami też się lubię znaleźć na podium.