środa, 23 maja 2012

nanosekunda

Tyle spraw do ogarnięcia, zrobienia, wykonania. Dzielimy się z Moim Drogim Mężem obowiązkami na zewnątrz i wewnątrz domu, pilnując przy tym naszą Średnią Niesforkę, która zmieniła się w białą biedronkę. Ale jest dzielna.

Zauważam, niestety, że momentami się wyłączam. Jakbym nie wszystko chciała słyszeć, nie nad wszystkim mieć kontrolę. Jakbym chciała mieć wrażenie, że na wszystko mam czas i nic mnie nie goni, żadne obowiązki. Luzik.

I kiedy tak "odpływam" w drodze do domu z pracy, przekonuję się na "własnej skórze", na naukę przecież  nigdy nie jest za późno, co to jest i ile trwa nanosekunda.

A nanosekunda to: czas jaki upływa między zmianą światła na zielone, a wściekłym zatrąbieniem na ciebie przez kierowcę z tyłu.

Życzę jutro wszystkim spotkań z samymi kulturalnymi i cierpliwymi ludźmi. ;-)
Na pewno tacy są. To na przykład ja;) Taką chcę być. Mam nadzieję, że już od jutra.

2 komentarze:

  1. powtórzę, bo chyba już opowiedziałam kiedyś historyjkę o mojej pewnej znajomej, która nie mogła "zapalić" zgasłego na światłach autka... po minucie prób przy akompaniamencie wściekłych sygnałów pana z tyłu (obok oczywiście wolny pas no niby do skrętu, ale można by spokojnie objechać i sobie odjechać), wysiadła z pojazdu, podeszła i z uśmiechem zapytała "czy nie mógłby pan zobaczyć co się zepsuło w moim aucie, a ja tu za pana potrąbię? "
    dobrego dnia i miłych cierpliwych ludzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @AJK - a to nie byłaś aby na pewno Ty?
    Masz przecież takie zdolności do zagadywania kierowców ;)

    :)

    OdpowiedzUsuń